No właśnie!
Wczoraj dzień pracy zaczął się od wyprawy do warsztatu samochodowego kolegi. Zawieźliśmy tam nasz świeżo nabyty silnik.
Plan jest taki:
- pracujemy popołudniami
- rozbieramy silnik na części
- niepotrzebne upłynniamy, resztę remontujemy, czyścimy, bajerancko malujemy itd.
- składamy silnik i uruchamiamy, może już na ramie
Wybraliśmy opcję z warsztatem kolegi, bo warunki do takich prac są tam znacznie lepsze. Poza tym dokoła atmosfera profesjonalizmu, która może nam tylko pomóc.
W drodze powrotnej postanowiliśmy kupić sobie nowy zestaw narzędzi. Pierwszy w kolejności był francuski market budowlany, w którym obsługa była tak nieprzyjemna, że szybciutko wyszliśmy. Natomiast w niemieckim markecie, szybko i profesjonalnie obsłużeni, nabyliśmy to:
Nawet taniej, co spowodowało chęć na kolejne zakupy, środków odrdzewiających, jak ważnego w naszej pracy młotka, twarzowych gogli chroniących oczy (przed podstępną i wszechobecną rdzą) i kilku innych niezbędnych rzeczy.
Z nowymi zabawkami i zapałem do pracy udaliśmy się do naszej warsztatowej kwatery głównej. Tam czekał już na nas, profesjonalnie przygotowany przez mamę Mareckiego, zestaw do odrdzewiania. Środek odrdzewiający, odpowiednie naczynia, gama pędzli, zabezpieczenie podłogi i okolic, itd.
W poprzednim tygodniu znaleźliśmy firmę regenerującą stare hamulce ponieważ nasze tylne zaciski mają zapieczone mechanizmy od ręcznego i do ich regeneracji potrzebne są specjalne narzędzia, których nie znajdziemy nawet we francuskich marketach budowlanych. Niestety taka regeneracja wydaje się bardzo droga w porównaniu z ceną jaką zapłaciliśmy za same zaciski.
Próba sił!
Wisien postanowił spróbować rozebrać mechanizm hamulca ręcznego. Czyszczenie, odrdzewianie, traktowanie środkami penetrującymi i niezbyt imponujące efekty. Udało się wprawdzie, dzięki uporowi i świetnym pomysłom Mareckiego, poruszyć mechanizm w obu zaciskach, ale nie mamy pojęcia jak go rozmontować.
Wisien, co tak przycichłeś, posmutniałeś....
Czyszczenie dwudziestoletnich zacisków hamulcowych, jarzm, tłoczków to naprawdę skomplikowana robota. Z ciężkim sercem podjęliśmy decyzję o oddaniu naszych zabawek w profesjonalne ręce wyposażone w odpowiedni sprzęt. Zapakowaliśmy wszystko pięknie w folię spożywczą aby nie pobrudziło bagażnika i odwieziemy do regeneracji. Wisiena bardzo przeżył tą porażkę i nawet gęba mu się zamknęła na kilka chwil...
poniedziałek, 2 lutego 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj tam, Wisiena, nie jest tak źle. Dziś już zaciski będą w regeneracji... ciekawe jakie niespodzianki czekać na nas będą jak zaczniemy silnik rozdzierać na części...
OdpowiedzUsuńŚwietny sposób na nadmiar wolnego czasu, utratę przyjaciół, zerwanie z dziewczyną ;) Oczywiście żart. Przyglądam się Waszym zmaganiom i szczerze życzę powodzenia. Miło obserwować jak ktoś poświęca się swojej pasji. Szczerze powiem, że już nie mogę doczekać się końca projektu. Trzymam kciuki i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAndrzejZ - kolega z forum.vw-passat.pl