środa, 25 marca 2009

Wisiena, zróbmy coś…

No właśnie. Prawie dwa tygodnie temu cieszyliśmy się jak małe dzieci z ramy, którą osobiście przywieźliśmy z Poznania: „teraz to już z górki pójdzie…” – tak sobie tłumaczyliśmy. Niestety, wychodzi na to, że rama stanowi na razie ten element, który przeszkadza we wszystkim, co robimy. Ale od początku…

Przygotowaliśmy sobie garaż do pracy. Generalne sprzątanie pozwoliło odzyskać kilkanaście metrów kwadratowych powierzchni zastawionej przez ostatnich 20 lat przedmiotami koniecznie-potrzebnymi z gatunku niezbędnych. Zakupiliśmy zestaw profesjonalnego oświetlenia wiszącego w obudowie rastrowej i przystąpiliśmy do dalszych prac…



Wisiena stwierdził, że dobrze by było, aby wszystkie metalowe elementy przeniesienia napędu były nie tylko czyste, ale i… błyszczące. Nawet nie wiecie ile frajdy daje oczyszczenie 20 letniego przegubu w taki sposób, by się błyszczał. W ten sam nikczemny sposób potraktowaliśmy półosie i elementy piast:





W zasadzie od tygodnia siedzimy już non stop po kilka godzin dziennie, więc można powiedzieć, że prace ruszyły na dobre. Jutro (po wielu dniach odwlekań i tłumaczeń) jedziemy w końcu odebrać to, co zostało z naszego przygodowego silnika. Trzymajcie kciuki, żeby nie okazało się, że musimy kupić jeszcze jeden. Razem z silnikiem na gotowo będziemy mieli piasty, zaciski (trzeba jeszcze oddać do złożenia) i dyfer.

Na koniec skrzynia biegów, którą własnoręcznie odskrobałem z centymetrowej warstwy błota i smaru. Zadziwiające ile można zrobić mając do dyspozycji trzy szczotki, wolną niedzielę i 5 litrów benzyny ekstrakcyjnej… Jakby ktoś się pytał, to ford umieścił logo firmy w 7 przedziwnych miejscach na tym kawałku urządzenia. Jeśli okaże się, że ta skrzynia ma jakiś feler (np. wyje albo któryś z synchronizatorów nie działa), to pojadę do człowieka, który mi ją sprzedał i go zatłukę własnymi rękami…


A tak wyglądało to wcześniej.

sobota, 14 marca 2009

Trzymajmy się ramy…



Z samego rana odwiedziliśmy p. Cielucha w Poznaniu i odebraliśmy ramę. Przyczepa o długości 2,70m okazała się idealna do przewozu trzymetrowej ramy odwróconej „do góry kołami”. Przy okazji warto wspomnieć, że opłata dla auta dmc 3,5T z przyczepą, na autostradzie A2 to już nie 11,oo, tylko blisko 3x tyle na każdych „bramkach”) :(.

Zapakowaliśmy ramę, odebraliśmy dokumentację i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wisiena zaczął składać naszego KitCara jeszcze w samochodzie – odnalazł w nim elementy typowo włoskie (fiatowski kurek wlewu paliwa – z kluczykiem(!), filtr oparów oraz pływak – wszystko to Ricambi Originali).



Razem z ramą całą masę kartonów pełnych drobiazgów przetransportowaliśmy wszystko z Bogucina k. Poznania, do oddalonego o blisko 320 km garażu pod tą dużą miejscowością w centrum Polski, której tak nikt w kraju nie lubi (rejestracje tutaj zaczynają się na W, ale są już trzyliterowe). Oczywiście po przybyciu do warsztatu wszystko zostało skrupulatnie przymierzone i policzone. Szykuje się sporo pracy, zwłaszcza z dopasowaniem elementów blaszanych. Ale – nikt nie mówił, że ma być łatwo! Wprawdzie brakuje jeszcze kilku elementów mocujących, ale możemy śmiało rozpocząć już podstawowe prace montażowe.



Dzień zakończył się potwornym zmęczeniem spowodowanym przejechaniu kilkuset kilometrów i kilkoma godzinami prac koncepcyjnych („Wisiena, a do czego to będzie?”). W dniu dzisiejszym nasz stan posiadania powiększył się o:
- ramę (konstrukcja zamknięta, spawana wg wzoru, zabezpieczona, pomalowana jak na zdjęciu)
- zawieszenie (wielowahaczowe zawieszenie niezależne z przodu i z tyłu, przygotowane amortyzatory)
- układ kierowniczy (nowiutka przekładnia 2,4 obrotu!)
- większość elementów układu hamulcowego
- skrócony wał napędowy
- układ paliwowy
- elementy wykończeniowe wnętrza (blachy, osłony, obudowy)



Czas przypomnieć się w zakładzie, który już drugi miesiąc maluje blok naszego silnika, złożyć hamulce i zakupić felgi, bo ta rama strasznie smutno wygląda tak rzucona na podłogę garażu…
Zaczynamy składać.

All that’s left is everything ;)

I na koniec nie wyrobiłem się z oddaniem przyczepy, więc muszę zapłacić za dwie dodatkowe doby za to, że przyczepa blokuje mi miejsce parkingowe pod domem – pozdrawiamy nieczynną w niedzielę wypożyczalnię przy ul. Szyszkowej…



//edit: tak mi się właśnie zauważyło, że dziś minęły 2 miesiące od pierwszego wpisu na tym blogu. Czyli po 2 miesiącach od wypowiedzenia sakramentalnego "tak", skompletowaliśmy praktycznie wszystko, co nam potrzebne aby móc to auto odpalić i się nim przejechać (no prawie, bo do tego potrzebowalibyśmy jeszcze kierownicy, a ciągle nie możemy się zdecydować na konkretny model).