Aż do wczoraj.
Zadaliśmy sobie pytanie, czego właściwie nam brakuje, żeby skończyć ten samochód. Po zrobieniu szybkiej inwentaryzacji, w której o dziwo okazało się, że z najgrubszych elementów mamy po prostu wszystko (Silnik: jest, skrzynia: jest, hamulce: są, kierownica: jest, pompa paliwa – nie ma – ale kupimy – od poloneza!) – metodą eliminacji potencjalnych „obsticles” doszliśmy do wniosku, że brakuje nam jedynie…
Zapału!
No dobrze, tylko skąd go wziąć? Gdzie go szukać? Znaleźliśmy go – w garażu. Przepis jest prosty: 1x iPhone ze stacją dokującą JBLa i kilkoma piosenkami Kosheen, Royksopp, Pet Shop Boys i Sandry. Do tego potrzebny jeszcze kompresor z kompletem końcówek i kluczem pneumatycznym, zestaw narzędzi Proxona i para brudnych spodni.
Wyjechaliśmy z garażu!
Powiem Wam, że frajda jest niesamowita. Adrenaliny po tej przejażdżce wystarczyło nam jeszcze na zmianę kół w samochodzie mamuśki ;)
Nie wiem czy dziś spać pójdę!
Jutro postaramy się pokazać Wam jak M złożył alternator po roku od rozłożenia!
i na deser:
Czaaaaaaaaad !!!
OdpowiedzUsuńCzekam na koniec prac i życzę dużo zapału :D
sie na Bronka wyrobcie :P
OdpowiedzUsuńeno nareszcie... bo blog tego projektu się zakurzył prawie jak mój :P
OdpowiedzUsuńDo boju Chłopaki! Bronek za pasem :P
uff, ruszyło! :)
OdpowiedzUsuń